Minęły tysiące lat, a w piach w klepsydrze przesypywał się nieubłaganie. Słyszeliśmy szum, a nie mogliśmy jej zobaczyć. Pozostawała i pozostaje poza naszym zasięgiem, choć tak naprawdę mowa tu nierozłączonej towarzyszce naszego życia.
Zanim udamy się na wieczny spoczynek usłyszymy niezliczoną ilość opowieści, tych dobrych jak i tych złych, zarówno szczęśliwych jak i pechowych, przynoszących korzyści oraz szkodzących. Część z nich będzie dość osobista, wyryje się głęboko w naszych sercach, odnajdzie tam pilną skrytkę, a inne, uznane za nieistotne bądź tymczasowe, uciekną prędko by nigdy nie wrócić, o ile nikt nie postanowi nakreślić ich nam na nowo. Na usta, jednakoż, ciśnie się o wiele ważniejsze pytanie.
Jaką lekcję z nich wyciągniemy?
Uwielbiamy lekceważyć, twierdzić, że to co było już nigdy nie wróci, a jeśli już musi to z dala od nas, nie w naszych czasach. Nasza najukochańsza mama miała problemy z powodu decyzji, którą my chcemy podjąć w bliźniaczym kontekście po przeminięciu dwudziestu paru lat? Oczywiście, wtedy były inne czasy, poza tym i tak mamy, choć minimalną szansę na sukces! Wiemy lepiej, młodzi, zero-jedynkowi, nabuzowani hormonami.
Córka twierdzi, że zachowuję się nierozsądnie, przytaczając przy tym przykłady z życia znajomych jako argumentację najwyższego kalibru. Ale co ona może wiedzieć o życiu? Przeżyłem już tyle, doświadczenie samo dyktuje, wiem lepiej. Moja nieomylność stoi na wyższym poziomie, szlif wieku, po co słuchać? A wtedy upartość prowadzi do bagna, tak rozległego i cuchnącego, buchającego smolistą breją... Cierpi na tym każdy, cierpi na tym rodzina, nieraz cierpią i znajomi. Jak widać zero-jedynkowi bywają również dorośli, obrośli w tłuszczyk zadufania, zakorzenieni we własnej pewności.
Lekcja historii w dzisiejszych czasach zdaje się brzmieć niczym inkantacja zaklęcia „transformacji w leniwca” - programowi oraz nauczycielom brakuje polotu. Chwile, gdy uda się zainteresować młode umysły tematem, brzmią niczym święto przy opowieści o bezsensownym poświęceniu ich rówieśników na szali klęski, złożeniu ich w ofierze wydumanego patriotyzmu. A sami uczniowie nie lubią sięgać po literaturę, wolą prosty mem, obrazek przesycony informacjami, niekoniecznie sprawdzonymi. System edukacji nie uczy nas prawdziwego szacunku do czasu.
Czy w tej sytuacji możemy mieć pretensje o ten wszechobecny brak refleksji, nierozumienie powagi wielu sytuacji, gdy nie cuchnie już trupi swąd? To problem wielowarstwowy, szeroki, wymagający stanowczych działań, wieloletniej pracy u podstaw.
W terenie oraz indywidualnej. Wystarczy obudzić w sobie świadomość, a mamy szansę uniknąć wielu nieprzyjemności. Jesteśmy istotami inteligentnymi, sprawnie wykorzystującymi okazje. Odtrącanie tej byłoby nierozsądne.
Nie zapominajmy o lekcjach przodków, nie odtrącajmy lekcji potomnych.
Co za wysublimowane słownictwo! Aż dreszcze przechodzą!
OdpowiedzUsuńPoczątkowo miałem obawy, że ta notka będzie jedną z gorszych. Dzięki temu komentarzowi sam wreszcie zaczynam ją doceniać.
Usuń