A co, jeśli żyjemy w symulacji komputerowej?

By | 11:12 3 komentujących
.
Nie, autor nie przesadził z "Matrixem" ani nie odkrył go dopiero w tym tygodniu. Wśród naukowców koncepcja, iż nasz świat jest wysoce zaawansowaną symulacją komputerową jest w starsza od samego filmu. Pierwsze poważne wzmianki na jej temat możemy odnaleźć z datą 1995 roku (czyli cztery lata przed tym słynnym dziełem kinematografii!). Dziś blisko jej do idei królujących w kategorii naszych upartych dążeń do zrozumienia historii wszechświata.



Bo co jeśli tak naprawdę jesteśmy tylko symulacją, umysłami fałszywymi, wykreowanymi, wśród nielicznych prawdziwych i w pełni świadomych? Komputery przyszłości w połączeniu z rozwojem Sztucznej Inteligencji nie powinny mieć najmniejszych problemów z przeprowadzeniem dokładnej symulacji życia naszych przodków, włączając w to uczucia czy podejmowanie decyzji. Umożliwiałoby to krok po kroku poznać podstawy cywilizacji ludzkiej, zajrzenie w same fundamenty i zrozumienie ich. Dla odpowiednio zaawansowanej cywilizacji problemem nie byłoby nawet stworzenie symulacji w skali wszechświata, konkretnie zaprogramowanego choć niewystrzegającego się błędów. W tym przypadku hipotetyczny programista mógłby ujawniać swą osobę poprzez instytucję religii, być może nieustannie modyfikując zmienne i sposób postrzegania siebie samego. Ludzka ciekawość nie zna granic, motywacja poznania życia swoich prapradziadów jest równie kusząca co ta dotycząca historii naszej rasy, świata. 

Choć czy wszystko musi służyć celom tak szlachetnym? Mówimy o kwestii wymykającej się, w pewnym stopniu, naszemu pojmowaniu. Nawet w dzisiejszych czasach proste symulatory w formie gier komputerowych dostarczają nam rozrywki. W tej samej materii jestem w stanie postawić również wyobraźnię, narzędzie niezwykle potężne, mające potęgę kreacji, choć na o wiele mniejszą skalę (z innej perspektywy natomiast znacznie większą, zdaję sobie z tego sprawę). Rozważania pędzą dalej - a co, jeśli jesteśmy tylko wyobrażeniem niezwykle zaawansowanej genetycznie istoty? Opcja wręcz absurdalna, choć w sposób intrygujący hołdująca koncepcji multiwersum. Każdy świat jako kilkuminutowe refleksje czy przemyślenia, ulotny sen, który tylko z naszej perspektywy ma szansę trwać miliardy lat. Opcja o wiele bardziej nieprawdopodobna i na ten moment niemożliwe do udowodnienia empirycznie, taka przy której nawet koncepcja symulacji komputerowej wydaje się być sensowna. 

Co jednak z argumentem o „mózgu w słoju”?  Mózg w słoju, karmiony bodźcami, któremu wydaje się że jest człowiekiem, chociażby pracującym w korporacji i mającym właśnie przerwę na kawę, wedle teorii nie na szans na zdanie sobie sprawy z tego że jest mózgiem w słoju. Brakuje mu do tego chociażby odpowiednich zmysłów. Wielu jednak sądzi, że mimo to jesteśmy w stanie zaobserwować, czy znajdujemy się w środowisku symulowanym. 

Jednym z najpopularniejszych orędowników teorii wszechświata-symulacji jest doktor filozofii z Oxfordu, Nick Bostrom. W swoich publikacjach stawia on trzystopniowe założenie:
  1. Odsetek cywilizacji które osiągają status postludzki, umożliwiający uruchamianie symulacji swojej przeszłości, jest bliski zeru.
  2. Odsetek cywilizacji, które osiągnęły wystarczający stopień aby uruchamiać symulacje swojej przeszłości, i są tym zainteresowane, jest bliski zeru.
  3. Szansa, że żyjemy w symulacji, jest bliska pewności.
 Jeśli za prawdę przyjmiemy pierwsze to stwierdzimy, że żadna z cywilizacji nie byłaby w stanie dotrzeć do takiego stopnia zaawansowania niszcząc samą siebie w trakcie rozwoju. Jest to perspektywa prawdopodobna i niewróżąca naszemu gatunkowi świetlanej przyszłości. Matematyka jednak niechętnie staje po jej stronie, dlatego mamy prawo przyjąć, że założenie pierwsze jest fałszywe.

Przyjmując za prawdę drugą hipotezę musimy założyć, iż istnieją cywilizacje posiadające możliwość kreowania symulacji rzeczywistości, jednakże pojawiły się czynniki, które pozbawiły je zainteresowania tą kwestią. Biorąc pod uwagę wrodzoną, ludzką ciekawość ciężko sobie na ten moment wyobrazić takowy scenariusz, dlatego lepiej będzie uznać go za fałszywy.

W tej sytuacji możemy już bezpiecznie stwierdzić. że założenie trzecie jest prawdziwe i tak naprawdę żyjemy w zaawansowanej symulacji wykreowanej przez superkomputer. Jako, że jest to dzieło kodu komputerowego to winno ono przyjmować pewne schematy, przy okazji nie pozwalając nam (umysłom symulowanym) na poznanie pełni świata z powodu ograniczeń maszyny obliczeniowej w tej materii. Symulacja czasoprzestrzeni winna być w tym stopniu na swój sposób dyskretna i podzielnie-niepodzielna. Poniżej pewnego poziomu odbierałaby nam możliwość przeprowadzania obserwacji. Dla wielu może być to potencjalne wytłumaczeniem naszych trudności w budowie spójnego modelu fizyki cząstek elementarnych. 

Jako argument wspierający założenie trzecie często podaje się również paradoks Fermiego. Biorąc pod uwagę wiek wszechświata, ilość gwiazd oraz galaktyk, już dawno temu powinniśmy byli nawiązać kontakt z jakąś obcą cywilizacją, a w najlepszym przypadku nigdy nie zaistnieć na ich korzyść. Dlaczego? Ziemia jest planetą doskonale nadającą się do kolonizacji dla hipotetycznie istniejących innych ras. Kto wie, może wszechświat milczy własnie dlatego, że symulacja dotyczy tylko i wyłącznie historii rozwoju życia na planecie o parametrach Ziemi? Być może jesteśmy tylko wirtualnymi aktorami, którzy odtwarzają losy tego świata dla obcych, którzy odnaleźli zgliszcza naszej cywilizacji i próbują zrozumieć co doprowadziło do jego końca. 

Spójna z tą hipotezą zdaje się być również zasada antropiczna. Wedle niej do powstania życia na Ziemi musiało zaistnieć stanowczo zbyt wiele zjawisk w parametrach dokładnie takich, jakie występują na naszej planecie. Mowa to o unikalnych cechach wody czy odległości Ziemi od Słońca, grawitacji etc. Pozbądźmy się jednego z nich lub pozmieniajmy je odrobinę, a okaże się, że życie na naszej planecie nigdy nie zaistniało. Aż prosi się o wytłumaczenie tego zjawiska faktem dokładnego zaplanowania i zaprogramowania symulacji krok po kroku tak, aby życie na Ziemi powstało bez najmniejszych przeszkód. 

Okazuje się, że nawet zjawiska paranormalne zyskują w ramach hipotezy promowanej przez  m.in. profesora Nicka Bostroma. Bo jak wytłumaczyć kontakty z duchami czy telekinezę, gdy uznajemy ich sporadyczne występowanie za prawdziwe, jeśli nie jako błąd programu? Jednorazowy bug niemożliwy do powtórzenia na życzenie, załatany przez superkomputer do czasu, aż coś znowu się "wykrzaczy". 

Filozofia dała nauce solidne podstawy do badań naukowych wypełniając kwestię teoretyczną koncepcjami po brzegi, odpowiadając na wiele pytań podstawowych. Dlatego też już teraz pojawili się naukowcy, którzy postanowili przetestować koncepcję w ramach naszych możliwości. Niemiecki zespół badawczy pod przewodnictwem Silasa Bane'a uznał stworzenie własnej symulacji za klucz do odpowiedzi na pytanie czy jest ona prawdziwa, jak i klucz do ucieczki z hipotetycznej symulacji. Co więcej już w tym momencie powstają pierwsze symulacje, choć są one póki co mniejsze od nanoskali, to mają być one dopiero wstępem do większych prac. Kolejne z nich mają składać się z atomów, a następnie komórek, przy okazji zwiększając naszą wiedzę na temat funkcjonowania otaczającego nas świata. 

Za potencjalny klucz do "ucieczki", choć cała teorie jest jedynie filozoficzną hipotezą, uznaje się limit Greisena–Zatsepina–Kuzmina, wedle którego cząsteczki oddziałują z mikrofalowym promieniowaniem kosmicznym zupełnie inaczej niż nakazywać winny im prawa fizyki. 

Koncepcję uznaję za niezwykle intrygującą, choć z powodu swej filozoficznej natury nawarstwiającą nam kolejnych pytań i problemów. Dobrze, jeśli istnieje symulacja to czy można ją po prostu od tak wyłączyć? Na czym miałaby polegać ucieczka z takowej, o ile w ogóle jest możliwa? Pytania tego pokroju można na ten moment mnożyć w nieskończoność. Z niecierpliwością czekam na rozwój prac badawczych niemieckiego zespołu. Kto wie, być może lada dzień cały znany nam dotąd świat wywróci się do góry nogami z powodu ich odkryć? Wszyscy chcielibyśmy chwycić "Boga za rogi", choć najpewniej zagroziłoby to istnieniu religii w znanych nam dzisiaj formach. Poza tym, hej! Cała ta koncepcja zarazem przypisuje naszemu gatunkowi możliwość sięgnięcia po boskie atuty i możliwości. Kto chciałby oprzeć się pokusie? Przecież to tylko symulacja...

Nowszy post Starszy post Strona główna

3 komentarze:

  1. Wstąpiłeś na niespokojne fale. Troszku kipi mi w głowie, od dużej dawki filozofii. Wyłożyłeś temat w sposób treściwy. Jednak przyznam, że chyba po prostu teorie i naukowe spekulacje nie są dla mnie aż tak przyjemne.
    PS. Pan Dukaj leży na biurku i sama nie wiem, czy dalej szarpać stronice. Chyba muszę dojrzeć do takiej książki, za bardzo dzieciuchowaty mam mózg :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądzę abyśmy byli w jakikolwiek sposób kierowani przez komputery, przecież to my je programujemy, wpisujemy kody aby działały tak jak chcemy. Mózg mamy zdalny, tylko w nielicznych przypadkach lekarze do mózgu wprowadzają jakieś płytki które mają mu pomóc w myśleniu, ale nic więcej. Nie sądzę abyśmy kiedyś takie przykre dla ludzkości fakty odkryli :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em. My programujemy hipotetyczny superkomputert stworzony przez cywilizację/rasę z innego świata/innej symulacji, w ty przypadku nadrzędnej? Porównanie naszego świata do gry komputerowej nie było przypadkowe. Nie, notatka nie traktuje o NASZYCH komputerach w jakiś sposób NAS kontrolujących.

      Usuń

Komentuj, snuj refleksje, a co najważniejsze dyskutuj!

Wklejanie linku do swojego bloga na końcu komentarza może spotkać się z pozytywną odpowiedzią autora "Réalité de la legende".