Media na krawędzi pięknej wojny

By | 19:04 1 komentarz
Wreszcie broń jądrowa (...). Do chwili obecnej tak gwałtownie się rozwinęła, że zanegowała samą siebie, przeistoczyła się w antybroń, antyśrodek militarny. Jest środkiem śmiertelnym obosiecznie: użycie jej oznacza samozagładę, niszczy nie tylko przeciwnika, ale i tego kto jej użył. 
Stanisław Koziej "Teoria sztuki wojennej"  
Dzień w dzień media biją nas po głowie kolejnymi wojennymi nagłówkami i hasłami, reklamują swoje teksty, tak chwytliwe i ponoć pożądane przez dziatwę wedle socjologów. Mamy za sobą lata niedocenianej prosperity osiągniętej za sprawą Pax Europaea, pokoju kluczowego oraz koniecznego, gdyż konstruktywnego z natury. Stabilność polityczna regionu stanowi podstawę naszego dobrobytu, umożliwia spełnianie marzeń, rozwój, względnie godziwy byt. Wojny natomiast niszczą i dzielą czyniąc nieodwracalne szkody, zabijając bliskich, zaklinając rzeczywistość nie do poznania. Z ironicznym spokojem możemy określić je jako wizualizację piekła na ziemi, najgorszy z naszych koszmarów, który dziś pozornie zapowiada wkroczenie do naszej rzeczywistości. 

Spróbujmy wyobrazić sobie zapach krwi o poranku - szumi nam w obolałej głowie, jesteśmy zdezorientowani a lęk natychmiastowo podchodzi nam pod gardło. Gdy kładliśmy się spać panowała wszechogarniająca cisza zaburzana jedynie przez rytmiczne "tik-tak", zmęczeni zastanawialiśmy się nad kolejnym dniem pracy bądź nauki, natłokiem nieznośnych, monotonnych obowiązków, z którymi walki wymagała od nas rzeczywistość. Być może jednak zastanawialiśmy się wtedy nad czymś ekscytującym i pięknym? Awans bądź ślub córki - to wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie w ułamku sekundy, niezależnie od nas, wbrew nam, za sprawą rozkazu kilku dygnitarzy zwących się władzą. Budzimy się razem z hukiem i skowytem syren, bezradni obserwując dorobek naszego życia popadający w ruinę. Ogródek? Teraz to tylko kolejny lej po bombie pozostały nam po nalotach, nieodwracalna rana zadana ziemi jak i pamięci. Co stało się z domem, na który pracowały pokolenia? Kilka minut zadecydowało o jego destrukcji, płomienie dokończyły dzieła. Gdy próbujesz dotrzeć do sypialni swojej matki napotykasz tylko gruz i wypływającą spod niego krwawą plamę. Jest już tylko śmierć i cierpienie, nie ma pracy ponieważ wojna nie sprzyja biznesowi (w większości), stare zmartwienia stają się błahe. Jak zdobyć pożywienie, gdy brakuje go w sklepach, gdy ziemia uprawna zamienia się w pobojowiska i pola bitew, gdy nie ma komu uprawiać roli? Pojawiają się niepojmowalne jak dotąd problemy z wodą pitną, a co dopiero wspomnieć o medykamentach, środkach higieny. Szerzą się zarazy a ludzie zaczynają umierać z powodu chorób, które od lat zdawały się  nie być już niczym ponad delikatne utrapienie. Z dnia na dzień odcięli nas od elektryczności, ucichły wszelakie telefony, zamarł ruch w sieci. 

Każdego dnia wypatrujemy informacji o naszych ojcach jak i synach martwiąc się o ich los. Poszli walczyć za ojczyznę, w nasze imię i w naszej obronie, bić chłopców równie młodych i niewinnych - wypełniających jedynie wolę polityków. Polityków, którzy dawno temu już zdążyli uciec z dala od frontu i zaszyć się ze swoimi majątkami w bezpiecznych rejonach świata. Czasem brak wieści zdaje się być gorszy od tych najczarniejszych - nadzieja miesza się z niepewnością zamieniając się przy tym w gorycz. Kolejni, przyszli nastoletni bohaterowie, oddają swe życia i zostają ochrzczeni nowym pokoleniem kolumbów. 

Czekać nas może jednak coś nieporównywalnie gorszego, coś co zaprzepaści nadzieję przyszłych pokoleń na zaistnienie, posiadanie jakichkolwiek warunków do życia. Dysponujemy technologią zdolną wypalić życie z naszej planety, uczynić ziemię niezdatną do użytkowania, pozbawić życia miliardów. W takiej sytuacji moglibyśmy już tylko twierdzić, że największe szczęście posiadali ci, którzy wyparowali w ciągu pierwszych sekund eksplozji. Pobłogosławieni przez atom końcem w ułamek sekundy, być może nawet nieświadomi tego, co się z nimi działo. 

Ale czy to scenariusz konieczny, czy naprawdę musi do tego wszystkiego dojść? Coraz częściej słyszę, że balansujemy na krawędzi nowego konfliktu, który strawi w swych płomieniach cały świat. Niezliczone rzesze ekspertów uznają najczarniejszy scenariusz za niezwykle prawdopodobny, przytakują im militaryści i przyklaskują media. Temat jest poczytny, ponoć młoda krew domaga się konfliktu, którego wybuch przyniesie im chwałę.

To samo myśleli rekruci wędrujący na fronty I wojny światowej, często to samo skłania ludzi do dołączenia do tzw. ISIS - łatwa chwała, możliwość wzbogacenia się i zyskania miejsca w historii pozornie łatwym czynem. Pozornie. Prości ludzie umierają na wojnach, a jedynymi beneficjentami pozostają korporacje oraz rządy, które wyszarpią nowy kawałek ziemi bądź przedłużą swa kadencję przy pomocy zwycięstwa. Cóż lepiej sprzedaje się w trakcie konfliktu zbrojnego niż broń bądź medykamenty?

A po samej wojnie nastaje okres biedy i nędzy, zasklepiania się ran, które już nigdy nie znikną. Do końca życia z traumą, być może skazani na antydepresanty, być może już na zawsze wykluczeni ze społeczeństwa po utracie wszystkiego i dołączający do fali samobójstw. Nawet weterani wojenni zaczynają się wtedy martwić o swój los - historia mnoży nam bezlik przykładów.

Na szczęście jednak nie prezydent czy rząd, nawet nie wojsko a społeczeństwo jako-takie kreuje państwa. My, obywatele świata, a nie wola biznesu. Naszym zadaniem byłoby umieranie za ich interes, więc to my możemy dać im jasno do zrozumienia, że wcale nie mamy zamiaru tego robić. Wszystko wciąż znajduje się w naszych dłoniach, wbrew kreowanym przez media nastrojom, wbrew napiętej sytuacji. Póki możemy musimy głośno i wyraźnie krzyknąć - nie! Nie dając sobie wciskać tych wszystkich bzdur do gardła i udowadniając, że jako społeczeństwo mamy odmienne zdanie na temat wojny totalnej. Za co tak naprawdę Polak powinien nienawidzić Niemca czy Rosjanina? Za głupotę i okrucieństwo ich rządów? Możemy mieć jedynie pretensje o to, że nie potrafili ich powstrzymać w porę jak i pretensje do samych siebie o to, że pozwoliliśmy naszym reprezentantom wspierać ich na różnorakie sposoby, paraliżować odruchy zapobiegawcze. Kształtujemy świat, pamiętajmy o tym idąc do urn wyborczych jak i pamiętajmy, że to my jesteśmy w stanie naprawić swoje błędy. Generalnym strajkiem, protestami - bo to od nas, od tych przeklętych mas, zależą losy świata. Nie od kilku głupców, którzy zagarnęli odrobinę władzy oszukując swoich wyborców. 

Źródło: http://www.deviantart.com/art/Apocalypse-reworked-201799413

Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. Bezliku tu obrazów. Strasznych i mrocznych. Zastanawiałam się nawet co gdyby Hitler miał taką broń. Co by zrobił? Nie wolno poddać się szaleństwu. Ani prowadzić do bratobójczych walk. Za władzę, majątki? To wymysł, który zyskał wartość szybko i równie prędko może ją stracić. Mocny tekst i dający do myślenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentuj, snuj refleksje, a co najważniejsze dyskutuj!

Wklejanie linku do swojego bloga na końcu komentarza może spotkać się z pozytywną odpowiedzią autora "Réalité de la legende".