Bój autorytetu z idolem

By | 09:42 4 komentujących
Źródło: blog.bufferapp.com
Żyjemy w wieku pozbawionym twardych autorytetów. Objawy tego stanu są smutne i niezwykle widoczne, gdy pytamy młodych o ich "idoli życiowych". O kim usłyszymy w Polsce? "Za moich czasów" niczym formułę recytowano Jana Pawła II, Jurka Owsiaka, Józefa Piłsudskiego, a okazyjnie trafiała się jakaś inna postać, czasem podawano rodziców, bliskich. Ile było w tym jednak prawdy? Milczenie lub dukane z trudnością ogólniki na temat cech charakteru owych postaci rozwiewały wątpliwości i odpowiadały - niewiele. Powracamy tu, tak na dobrą sprawę, do kwestii cierpkiego określenia jakim staje się "Pokolenie Y". Dorwała nas przepaść cywilizacyjna, zgubiliśmy się, a pustka zieje, zieje i pcha ku radykalizacji oraz jeszcze głębszego limbo. Autorytet zastąpiony został przez idola. 

Sekret klucza odpowiedzi tkwi jednak w rozróżnieniu padających tu pojęć - kim jest idol, a kim jest autorytet? Niektórzy traktują ich definicje zamiennie, szczególnie w dzisiejszych czasach, co kultywuje problemowi i jest potwornym błędem. Idol to osoba będąca obiektem szczególnego podziwu, nieraz graniczącego z sakralnym, czyli wręcz ubóstwiana. Definicja bierze się z genezy tego słowa, które dawniej oznaczało wyobrażenie istoty bóstwa przez czczący go kult. Autorytet jest natomiast jednostką obdarzoną niezwykłym szacunkiem, często w obrębie jakiejś grupy, i uznawana za wzór do naśladowania. Duża różnica, nieprawdaż? Drugie z pojęć, niezwykle ważne, a tak mało wyraziste wobec idola w dzisiejszym świecie, idola który doskonale zapełnia zastałą "pustkę". Fakt, Józef Piłsudski może być świetnym autorytetem, ale czy w XXI wieku ma szansę stać się również idolem? Szczególnie, że druga grupa została zarezerwowana dla gwiazd i twórców YouTube. Niestety, im często brakuje kompetencji do kreowania "misji społecznej" i świecenia wzorcem, nie to się dla nich liczy.

W przypadku autorytetu nie mówimy o pogoni za sławą czy pieniędzmi, co nie wyklucza z tej grupy rekinów biznesu. Ludzie ci zostają wzorcami poprzez swoją postawę życiową, decyzje i osiągnięcia, reprezentując swym żywotem coś wartego naśladowania. Nieraz zostają arcymistrzami w swojej dziedzinie, niczym profesor Jan Miodek, którego poloniści dzień w dzień potrafią zalewać stertą listów z pytaniami natury językowej. 

Współczesny idol buduje swój "kult" widząc w tym sposób na zgarnięcie większych zysków ze swojej działalności. Liczy się kontrowersja, a nie przekazanie treści, liczy się rozgłos i oglądalność. Pieniądze muszą się zgadzać, a to, że przy okazji zaszkodzi się sporej grupie ludzi nie ma znaczenia do momentu, w którym pozostaje na szczycie. Niewiele w tym kultury czy wiedzy, a stanowiska w dyskusji nieraz zawiera w celu zaskarbienia sobie sympatii grupy bardziej koniunkturalnej, większej. Niewiele w tym osiągów przeszłości i proludzkiej postawy, więcej natomiast egoizmu w ramach "tu" i "teraz". Oczywiście wciąż istnieją chlubne jednostki, które balansują na cieniutkiej granicy i dbając o rzetelność - niestety mowa tu o mniejszości. Mniejszości niezwykle marginalnej w Polsce.

Spotkałem wielu pedagogów, którzy potrafili postawić idola na równi z autorytetem jako wygodny zamiennik pojęciowy. Moim zdaniem obie te "instytucje" (idol i autorytet) wymagają głębokich reform pojęciowych, które pochłoną lata pracy u podstaw, jeśli chcemy dowiedzieć się, w którym kierunku wieje wiatr zmian. Choć, może wbrew prognozom i panice psychologów, przyniesie on coś dobrego? Na dzień dzisiejszy jednak powinniśmy umieć rozróżnić te dwa byty i ostrożnie podchodzić do traktowania ich jako synonimów.

Wielkimi krokami zbliża się pokolenie narcyzów, którzy "hejt" będą w stanie wynieść poza internet. W końcu tego się nie sankcjonuje, to normalne i powszechne, tak w ślad za idolami. Oni mogą, to ja nie mogę?
Nowszy post Starszy post Strona główna

4 komentarze:

  1. Ciekawy pomysł na post! :) Bardzo lubię sposób w jaki piszesz.
    Dla mnie zawsze, od zawsze i na zawsze wzorem do naśladowania byli są i będą rodzice. To na nich najczęściej patrzę, uczę się od nich wielu zachowań i wskazówek. Oni mi pokazali świat i to jak może wyglądać szczęśliwe małżeństwo, które ja kiedyś również chcę stworzyć.
    W dzisiejszym czasach "ubóstwianie kogoś" kojarzy mi się z włażeniem komuś w tyłek. Uważam, że teraz nie ma nikogo kogo mogłabym uznać za mojego idola.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, schlebia mi to!

      Fakt, najbliżsi bywają najlepszymi autorytetami. Oczywiście nikt nie jest bez skazy, ale mowa tu o kwestiach pokroju "szczęśliwego małżeństwa", które wymieniłaś, czy zwyczajnego podejścia do ludzi i świata. :)

      Osobiście uznaję zjawisko idoli za niezdrowe, szczególnie we współczesnej nam formie. Spędza mi sen z powiek od dłuższego czasu.

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc nigdy nie traktowałam tych pojęć jako synonimy. Może dlatego, że nie miałam postaci, które mogłabym traktować jako autorytety, ani jako idoli. Po paru latach, gdy to się zmieniło, wciąż czuję przepaść pomiędzy tymi pojęciami. To chyba dobrze. Temat ciekawy. Dziękuję za obszerny komentarz u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowe podejście, którego brakuje mi w dzisiejszym społeczeństwie.

      Nie ma za co, śmiało podsyłaj notatki dalej. Może nie rzucam komentarzami od razu, ale w wolnej, przyjemnej chwili. Szczególnie, gdy notatki na to zasługują. ;)

      Usuń

Komentuj, snuj refleksje, a co najważniejsze dyskutuj!

Wklejanie linku do swojego bloga na końcu komentarza może spotkać się z pozytywną odpowiedzią autora "Réalité de la legende".