Źródło: puketeschoollibrary.com |
Tematyka moim zdaniem niewygodna i perfidna, czyli spadające na łeb na szyję czytelnictwo w naszym kraju. Co wywołuje taką tendencję? Czy tyczy się to również blogosfery i prasy? A może to po prostu smutna era upadających bibliotek i chowanych po kątach ebooków? Na usta ciśnie mi się masa odpowiedzi zbyt optymistycznych, sprzecznych z rzeczywistością, dlatego nie przedłużajmy. Czas rozpocząć rozważania, czas poszukać odpowiedzi.
Liczby mówią za siebie
Wedle najnowszych badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową zaledwie 37% Polaków przeczytało w 2015 roku przynajmniej jedną książkę. Jest to przerażająca wiadomość, która skrywa za sobą informację o 20 milionach naszych rodaków, którzy nie tknęli w ubiegłym roku ani jednego dzieła literackiego. Co gorsza silnie koreluje to z kwestią chociażby prasy - ktoś, kto nie czyta książek nie sięga również po publicystykę tego typu.
Jak wypadamy na tle Europy? Najzwyczajniej w świecie kiepsko. W państwach Europy Zachodniej próg czytelnictwa regularnie przekracza 50%, a w przypadku jednego z naszych sąsiadów, Czech, normą jest nawet próg 80%. Imponujące, nieprawdaż? Być może zamiłowanie literackie również wspiera słynny, narodowy dystans Czechów do świata oraz idący za nim czeski humor.
Aż 18% populacji naszego kraju przyznaje, że nigdy nie sięgnęło po ani jedną książkę. Z jednej strony traktuję to jako wynik zatrważający, choć z drugiej strony "pocieszający" względem statystyki dotyczącej czytelnictwa corocznego. Co jednak z resztą? Ponad 50% ankietowanych przyznaje, że książki budziły ich zainteresowanie jedynie w trakcie edukacji, choć zainteresowanie może być tutaj złym słowem. Sięgali po nie z konieczności, tylko po to, aby następnie odrzucić je do lamusa, nieraz uznając literaturę za "stratę czasu".
Skąd jednak cały ten problem?
Z samych badań nasuwa się jeden wniosek - zazwyczaj to czytelnicy wychowują czytelników. Nie bez znaczenia pozostają również wzorce ukazywane nam przez media i kulturę masową. Przez Polskę w ostatnich wiekach przetoczyła się niejedna zawierucha, nie oszczędzając przy tym księgozbiorów, wśród wielu rodzin wykorzeniając w ten sposób nawyk czytelnictwa. Domowe biblioteczki przekazywane z dziada pradziada przepadły, a obraz "dziadka z księgozbiorem" zniknął z mentalności społecznej. Została po nim tylko biała plama.
Doświadczenie PRL-u również zrobiło swoje, często oferując marnej jakości "literaturę piękną", która nasączona socrealizmem i propagandą dla wielu stała się po prostu odrzucająca. Pokolenia czytelników wymierają i ustępują miejsca tym, wśród których ich ziarno nie obrodziło aż tak licznie. Na ironię mamy o wiele większe możliwości w tej materii (łatwiejszy dostęp do książek) aniżeli nasi przodkowie, którzy z reguły z przyjemnością zanurzali się w lekturze.
Pochylmy się jeszcze nad nieszczęsnym zjawiskiem zwanym "mass media" i zadajmy sobie kilka pytań na jego temat. Jacy bohaterowie serialów czytają książki? Jak często ten motyw przeplata się w kinematografii czy w radiu? Czy widać, chociażby ukrytą, reklamę nawyków literackich w dziełach masowych? Na to odpowiedzcie sobie już sam.
Miłość do książek zaszczepiła we mnie rodzina - zaczynając od mamy, a na kuzynostwie kończąc. Myślę, że nieustannie rosnące zbiory literatury pięknej (i nie tylko) w naszych domach to powód do dumy. Mowa tu o czymś więcej niż o dziełach świeżo wydrukowanych i sprowadzonych z księgarni, oszczędzając da się wyłowić prawdziwe perełki również w antykwariatach. Chyba, że to tylko moje szczęście do świetnie wyposażonych łódzkich placówek tego typu, a w taką wersję po prostu nie uwierzę.
W mojej wyobraźni jeden z kluczowych motywów stanowi ogromna biblioteka z wielometrowymi regałami pnącymi się w górę i ginącymi w ciemności. Panuje w niej półmrok, a ciszę przerywa jedynie szelest papieru do spółki z cichym potrzaskiwaniem żarówek. W powietrzu unosi się zapach starych, wiekowych ksiąg, a cała wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Pozostaje ją tylko złapać i przyswoić...
Rozmarzyłam się. Antykwariat mógłby moim domem. Tylko u mnie leciałaby cicha celtycka muzyka. Może trochę z "Władcy Pierścieni" zważając na mój maniakalizm dotyczący Tolkiena. Jedną ścianę pozostawiłabym pustą. Na niej własnoręcznie namalowałabym las. Choć kiepsko u mnie z dziedziną malarstwa. Zapach starych ksiąg i parzonej kawy, z nutą mlecznej czekolady. Cytaty na ścianach. Szczęśliwe twarze. Utopia? Hmm...Książki to najwspanialsze przygody, jednak warto pamiętać by, tylko na nich nie kończyć. Statystyki...patrząc po ludziach, mam mieszane uczucia. Być może gry zastąpiły świat cudnych stronnic, które pochłaniają wiele, a najwięcej już naszej uwagi. A gdy zgasną światła i powróci słodycz zapachu woskowych świec, przyjdzie chęć, by znowu wejść w te unikatowe światy.
OdpowiedzUsuń