W tym tygodniu byłem małym ignorantem prasowym, tylko kwestie polityczne mi w głowie. A to kwestia smaku pana prezydenta względem sztuki, a to masa kwestii dotyczących polityki zagranicznej, gdzieś pomiędzy komentarz do reformy IPN-u.
Nie lękajcie się jednak, będzie bombowo! Bo i ładunków wybuchowych ostatnio w Polsce pod dostatkiem, a ubaw z tego przedni. Tyle lat spokoju i nagle, gdy na horyzoncie majaczy ustawa antyterrorystyczna, okazuje się, że mamy rodzimych ekstremistów - nie islamskich (niestety dodałoby tutaj zapewne wielu, ale nie ja).
Bomba godna bogów
Źródło: PAP |
Widzicie, moi drodzy, mamy w Polsce falę terroru. Zaczynając od Wrocławia, gdzie kierowca autobusu grzecznie wyniósł garnek-ładunek na przystanek, przez Warszawę, gdzie policja nakryła anarchistów na podkładaniu ładunków wybuchowych pod radiowozami, a kończąc na niezliczonej ilości zgłoszonych wczoraj zagrożeń bombowych. Ale jakie to były bomby i jacy terroryści! Biali katolicy, którzy skręcając w prawo spotykają już tylko ścianę! Dodajmy, że mistrzowie inżynierii. Ponoć ich konstrukcje zawierały zaawansowany zapalnik czasowy - ze zdjęć udostępnionych przez policję wynika, że jest to świeczka na sznurku. Obok można podziwiać jeden z rzekomych ładunków umieszczonych pod radiowozami. Stawiam, że w butelkach odnajdziemy czysty spirytus, tak dla powagi tej świeczki. Poza tym ta zbieżność czasowa z ustawą antyterrorystyczną! Wcale nikt nie przygotował sobie "silnych" argumentów do dyskusji sejmowej, nieprawdaż? Farsa goni farsę, a dowodem tego bomba, żeby nie powiedzieć januszexbomb.
Policja polit-historyczna
Stało się to, co było oczywiste wraz ze zmianą władzy. Rozpoczęły się prace nad reformą Instytutu Pamięci Narodowej i nie wróżą mu one za dobrze, jakkolwiek historycy mogą zacząć się cieszyć. Na pierwszy ogień idzie wcielenie do niego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w planach jest również Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. W efekcie powstanie z tego biurokratyczny moloch, który będzie potrzebował jeszcze większej ilości pracowników. A kogo zatrudniać, jak nie historyków? Najbardziej niepokojącym planem jest jednakże odcięcie środowiska akademickiego od wyboru władz tejże instytucji. Kandydatów do Kolegium, stanowiącego swoisty rodzaj władzy, wybierać będą już nie uczelnie wyższe, a politycy. Przy okazji zostanie zlikwidowany konkurs na prezesa IPN - tutaj rolę instytucji Rady zastąpią, ku zaskoczeniu wszystkich, politycy. Idąc dalej rozszerzone zostaną kompetencje prokuratury stojącej przy IPN, możliwe stanie się ściganie z powodu zniesławienia i zakłamań historycznych. Niestety może się to zakończyć śmiercią pluralizmu poglądowego, a w efekcie spadkiem jakości dziedziny nauki jaką jest historia. Będzie to najczystsze odarcie jej z największego atutu, czyli nauki krytycznego myślenia, ponieważ nie istnieje jedna, jedyna słuszna wersja. Często możemy tylko spekulować, snuć domysły i dyskutować. A gdzie leży granica szeroko-pojętego zakłamania? Pełne upolitycznienie instytucji nie wróży na tej linii nic dobrego. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko niefortunne plotki.
Palący problem Bałtyku, czyli uważaj na bursztyny
Źródło: bi.gazeta.pl |
Po drugiej wojnie światowej na dnie (stosunkowo płytkiego) Bałtyku zatopiono beczki z bronią chemiczną, z tym, że mowa tu o całym, rosyjskim arsenale, a nie kilku beczułkach. Mijały lata, korozja zaczęła robić swoje i wedle badań nasze kochane morze jest coraz silniej zatrute. Co gorsza na polskich plażach da się odnaleźć grudki fosforu, które złudnie przypominają wyglądem bursztyny. Wystarczy wziąć taką w dłoń i paskudne poparzenia murowane. Zdarzały się już przypadki wyrzucenia na plaże cały beczek - w 1955 roku skończyło się to poparzeniami dla 102 dzieci, w tym czworo z nich straciło wzrok na zawsze. Co na to władze nadbrzeżnych gmin? Nabierają wody w usta i problem teoretycznie dostrzegają, choć wolą usilnie skupiać się nadziei, że tragedia nie powtórzy się akurat u nich. Na ten moment po prostu lepiej unikać polskich, nadmorskich plaż, w ramach przezorności. Na szczęście sam i tak preferuję góry.
Uważaj na znaleziska
Źródło. bi.gazeta.pl |
Wedle polskiego prawa znalezienie czegoś, co wygląda na obiekt zabytkowy, obliguje nas do niezwłocznego poinformowania wojewódzkiego konserwatora zabytków lub wójta. Pod żadnym pozorem nie wolno nam zabierać owego przedmiotu z miejsca, w którym został on odnaleziony, aby nie pozbawić go kontekstu historycznego. Jeśli nie postąpimy w ten sposób czeka nas kara trzech lat więzienia, miast nagrody przewidzianej w przypadku zastosowania się do przepisów. Przekonał się o tym mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego, który zgłoszenie znaleziska odwlekł o cały miesiąc. Po skontaktowaniu się z konserwatorem zabytków nie musiał już długo czekać na wizytę policji. Moim zdaniem to mały absurd prawny, ponieważ jest różnica między dobrowolnym oddaniem czegoś po zapoznaniu się z niuansami prawnymi, a ukrywaniem i przetrzymywaniem latami.
Przekręt medialny?
Źródło: static.prsa.pl/ |
Profesor Łukasz Święcicki, czyli bohater poprzedniej prasówki oskarżony o zbiorową diagnozę opozycji, zawarł głos w sprawie opublikowanego wywiadu. Twierdzi on, że część z napisanych tam rzeczy w ogóle nie padła w rozmowie, a śródtytuły i podtytuły zostały dobrane w nieodpowiedni sposób manipulując jego wypowiedziami. "Jedynym celem mojej wypowiedzi było zwrócenie uwagi na to, że niektóre nieodpowiedzialne wypowiedzi polityków mogą wywierać zły wpływ na osoby o wrażliwej psychice" - napisał Święcicki w swoim dementi. Cała sprawa jest specyficzna i ciężko ja trafnie skomentować - na miejscu pana profesora odważyłbym się pozwać winowajców, którzy oczernili imię zarówno jego jak i psychiatrii w Polsce.
Podsumowanie!
Prokurator IPN-u pozwał znalezionego na plaży Gorzowianina o przywłaszczenie sobie bezprawnie zabytkowej grudki fosforu i niepoinformowanie odpowiednich służb o owym znalezisku, a połknięcie go dopisał w akcie oskarżenia jako obrazę dorobku narodowego. Ten, niestety, nie mógł odpowiedzieć, ponieważ miał wypalony przełyk, na szczęście na ratunek przybył mu prawicowy dziennik "Do Rzeczy" i swymi śródtytułami przyjął całą winę na umierającego. Jak donoszą nasi informatorzy rozprawa nie doszła jednak do skutku - gdy dopaliła się świeczka na ławce dla świadków budynek eksplodował niosąc z dymem zapach czystego spirytusu. Rząd zapowiedział już wprowadzenie poprawki do ustawy antyterrorystycznej - ku lepszej przyszłości zakaz sprzedaży i kupna świeczek jako potencjalnych zapalników czasowych. By żyło się lepiej, by żyło się lepiej!
Absurd polskiej rzeczywistości mnie poraził. Serio? Pff. Podsumowanie przyprawiło mnie o donośny śmiech :D
OdpowiedzUsuńChce się wręcz powiedzieć "Bareizmy wiecznie żywe".
Usuń